Kadra U-21 kończy rok zwycięstwem fot. Sebastian Daukszewicz / Tętno Regionu

Kadra U-21 kończy rok zwycięstwem

Drugi mecz reprezentacji U-21 Polski i Belgii okazał się bardziej zacięty od pierwszego. Rywale zdołali nawet odpowiedzieć na trafienie Michała Marka i doprowadzić do remisu, ale biało-czerwoni szybko pozbawili ich złudzeń.
 

PolskaPolska U21 - Belgia U21Belgia
3:1

Bramki: Michał Marek 2 (3, 27), Tomasz Kriezel (35) - Souliemane Ouadi (22).
Żółte kartki: Jawad Yachou, Souliemane Ouadi, Lucas Zanca, Stefano Lippolis.
Sędziowali: Tomasz Frąk, Andrzej Witkowski (obaj Polska)
Polska: Kamil Lasik, Damian Purolczak - Marek Bugański, Michał Marek, Andrzej Musiał, Łukasz Biel - Krzysztof Piskorz, Adrian Skrzypek, Mikołaj Zastawnik, Tomasz Golly, Tomasz Kriezel, Paweł Barański, Adam Wachoński (Mateusz Kostecki).
Belgia: Jordi Decoster, Gil Claus - Dylan Amelot, Ilias Kaddouri, Jawad Yachou, Mochine Bouayad - Dylan Doclot, Lucas Zanca, Stefano Lippolis, Souliemane Ouadi, Heutmen Kherouach, Mohamed El Fahsi (Mohammed Aabbassi, Brahim Arktout).
 
Po wczorajszych emocjach w Pile, dzisiaj przyszedł czas na "drugą wersję", ale czy poprawioną? Sam trener Gerard Juszczak podczas niedzielnej konferencji twierdził, że ten mecz będzie zupełnie inny. Jak było? Zapraszamy na naszą relację z hali MOSiR.

Podczas drugiego spotkania w Pile na hali było naprawdę duszno. To w głównej mierze zasługa kibiców, którzy zachęceni wygraną 4:0, przybyli do pilskiego MOSiR-u jeszcze tłumniej. Dosłownie nie było gdzie wcisnąć szpilki. Dodatkowo warto wspomnieć, że doping jaki prowadzili kibice, był bardzo podobny do tego, który możemy usłyszeć podczas meczów siatkarskich. Podsumowując było naprawdę głośno! Mazurek Dąbrowskiego też zabrzmiał sto razy lepiej niż poprzedniego dnia. Na trybunach, prócz kibiców, można było spotkać przedstawicieli klubów ekstraklasy, którzy to bacznie obserwowali swoich podopiecznych.

Od pierwszych minut poniedziałkowego spotkania było widać, że Belgowie tym razem chcieli odbudować zaufanie swoich kibiców. Zaczęli od bardzo groźnych ataków na bramkę biało-czerwonych. Na ich nieszczęście brakowało im ostatniego podania. Po jednym z takich ataków Polacy wyszli z bardzo groźną kontrą. Piłka trafiła pod nogi zawodnika Michała Marka, a ten ze stoickim spokojem umieścił ją w bramce. Trybuny oszalały z radości. Takiego początku wszyscy oczekiwali od Polaków!

Wyraźnie podrażnione "Lwy" coraz śmielej poczynały sobie w hali, w której przeważnie można zobaczyć siatkarki PTTS Piła. Polacy cofnęli się do bardzo dobre zorganizowanej obrony, i zaczęli wyprowadzać wcześniej wspomniane kontrataki. Wyraźnie było widać, że dla zawodników z orłem na piersi, trzeci dzień zmagań pod rząd daje się we znaki (w sobotę większość zawodników miała mecze ligowe). Na całe szczęście wychodziło nam koronne zagranie - kontratak. Tym razem przed szansą na podwyższenie wyniku znalazł się drugi z bielszczan - Łukasz Biel, ale jego uderzenie wylądowało na spojeniu słupka z poprzeczką. Po tym strzale gra wyraźnie się uspokoiła. Ataki zarówno jednych, jak i drugich nie przynosiły zamierzonych korzyści. W tej części gry to Polacy mieli wyraźną przewagę, jednak strzały nie przynosiły kolejnych goli. Potwierdzeniem tych słów może być fakt, że Belgowie już w 13. minucie, po zagraniu ręką Iliasa Kaddouriego, wykorzystali limit przewinień. W żaden inny sposób nie mogli sobie porazić z dobrze dysponowanymi kolegami znad Wisły. W pierwszej połowie warte odnotowania jest jeszcze jedno zdarzenie. Niestety jest ono mało przyjemne zarówno dla nas, jak i dla samego poszkodowanego. Krzysztof Piskorz, zawodnik AZS UŚ Katowice po jednej z akcji padł na ziemię po starciu z jednym z rywali. Po szybko przeprowadzonej pomocy medycznej, diagnoza była niezbyt szczęśliwa. Według medyków Piskorz po tym jak upadł, zwichnął sobie obojczyk.

Pierwsze dwadzieścia minut drugiego spotkania pomiędzy Polską i Belgią było znacznie bardziej zacięte niż mecz, który odbywał się dzień wcześniej. Akcje toczyły się zarówno pod jedną, jak i drugą bramką. Jednobramkowe prowadzenie Polaków co prawda było zasłużone, ale goście mogli sobie pluć w brody, że nie wykorzystali swoich sytuacji.  Druga część pojedynku już na samym początku jeszcze bardziej "podkręciła" widowisko. Kontaktową bramkę wprost z wcześniej wywalczonego rzutu wolnego strzelił Souliemane Ouadi. Co prawda strzał nie należał do najsilniejszych, ale jego precyzja zaskoczyła Kamila Lasika i ustawiony przez niego mur.

Stracona bramka podziałała orzeźwiająco na Polaków. Chcieli oni pokazać, kto rządzi i dzieli, więc od razu zabrali się za odrabianie strat. Niestety większość ich podań kończyło albo na autach, albo pod nogami rywali. Oczywiście były też takie, które dochodziły do adresata. Po jednym z nich kolejny raz z bardzo dobrej strony pokazał się Michał Marek. To, co nie udało się jego kolegom, udało się jemu. Po indywidualnej, szybkiej akcji lewą stroną parkietu ponownie wyprowadził biało-czerwonych na jednobramkowe prowadzenie. Raptem minutę po tym zagraniu milimetrów zabrakło do tego, abyśmy cieszyli się z kolejnego trafienia. Wspaniałą asystą mógł się popisać strzelec dwóch dzisiejszych bramek. Niestety zagrał on odrobinę za mocno i tym razem piłka po strzale Andrzeja Musiała wylądowała na aucie bramkowym. Po tej akcji znów w pilskiej hali zapanowały "spokojniejsze czasy". Na parkiecie prócz fauli nie działo się niewiele.

W 35. minucie Stefano Lippolis w bardzo nieprzyjemny sposób zatrzymał jednego z polskich zawodników. Faul był na tyle brzydki, że Belg otrzymał za niego żółtą kartkę.  Do rzutu wolnego podszedł Tomasz Kriezel, który wyraźnie pozazdrościł trafienia Ouadiemu, więc spróbował pokonać Jordiego Decostera w bardzo podobny sposób. Ta sztuka mu się udała i na tablicy świetlnej widniało 3:1. Drużyna Belgów od razu wprowadziła więc lotnego bramkarza. Ataki w przewadze jednego zawodnika nic nie dały gościom, przez co spotkanie zakończyło się wynikiem ustalonym w 35. minucie.

30 listopada i 1 grudnia 2014 - te daty przejdą do historii futsalu w Pile. Doskonali kibice, doskonała organizacja, doskonała gra reprezentacji. To wszystko złożyło się na niesamowite emocje. Nic tylko czekać na podniesienie tej wysoko postawionej poprzeczki. Może w niedalekim czasie będziemy świadkami meczu Reprezentacji A w hali MOSiR? Tego właśnie życzę wszystkim tym, dzięki którym mogliśmy być świadkami tego wydarzenia.